Pamiętam moje
pierwsze spotkanie z Hemingwayem. Było to w gimnazjum i czytaliśmy
"Starego człowieka i morze". Jako grzeczny chłopiec czytałem
wszystkie lektury szkolne, więc i tą jakoś przetrawiłem. Gdy tylko skończyłem
ostatnią stronę odetchnąłem z ulgą: "Boże, nigdy więcej tego
gościa.".
Ostatnio
przeczytałem zbiór jego 49 opowiadań, teraz jestem w trakcie czytania
reportaży, a dalej w kolejce czeka "Komu bije dzwon" i "Zielone
wzgórza Afryki". Uwielbiam to, jak pisał i ciągle zastanawiam się,
dlaczego nasz system edukacji postanowił tak bardzo go skrzywdzić, wciskając
biednym (tak, tu akurat łączę się z nimi w bólu) gimnazjalistom akurat
"Starego". Skrzywdzić, bo wątpię, żebym sam sięgnął po niego ponownie, gdybym
nie przeczytał na kilku zagranicznych portalach, że ten Hemingway to jednak
fajny jest. Bo też czy ktoś z Was zapamiętał historię rybaka Santiago inaczej,
niż jako jedne z najnudniejszych i najsmętniejszych pięćdziesięciu
przeczytanych za życia stron? A mogło być zupełnie inaczej.
Opowiadania o Nicku
Adamsie to chyba najbardziej autobiograficzne utwory Hemingwaya. Jest ich
dwadzieścia cztery i w zbiorze, który czytałem znalazło się niestety tylko
czternaście z nich. Autor przedstawił w nich życie głównego bohatera od czasów
dzieciństwa, przez młodość spędzoną w Europie, aż po dni, w których sam
dochował się potomka. Skupmy się na tych najwcześniejszych.
Hemingway opisuje życie chłopca jako podobne do tego, które sam prowadził, gdy był w jego
wieku. Młody Adams przeżywa więc mnóstwo przygód będących spełnieniem marzeń każdego chyba chłopca: chodzi na polowania ze strzelbą, którą dostał od ojca, łowi ryby w górskich
potokach, włóczy się z Indianami, jeździ na nartach. Gdy je czytałem,
przypomniały mi się dawne czasy, kiedy to z zapałem pochłaniałem każdą stronę
przygód Tomka Sawyera, z tą różnicą, że u Hemingwaya było odrobinę poważniej.
Nie sądzę jednak, by ta odrobina przeszkodziłaby mi cieszyć się lekturą i
wtedy, gdy byłem młodszy.
Mam wrażenie, że
ludzie ustalający kanon lektur w polskich szkołach nie bardzo mieli pojęcie, co
robią. Podejrzewam, że jedynym powodem, dla którego wybór padł na "Starego
człowieka i morze" był fakt, że właśnie za niego Hemingway dostał Nobla.
Ktoś tam gdzieś tam pomyślał, że będzie pięknie, gdy młodzież jak najwcześniej
zapozna się z wiekopomnym dziełem, ktoś wyżej pomyślał, że to pięknie pomyślane
i od tego czasu mamy Hemingwaya w gimnazjum.
Co przez to
osiągnęliśmy?
Wybór między
"Starym człowiekiem i morzem" a opowiadaniami o Nicku Adamsie
przypomina trochę wybór między dwoma dziadkami, z których jeden cały czas
powtarza Ci, że życie jest ciężkie, ale jakoś to trzeba ciągnąć, i, że tak w
ogóle, to Ty jeszcze nic nie wiesz o życiu, ale się dowiesz, jak da Ci w kość.
Drugi natomiast ciągle opowiada historie o tym, jak to w Twoim wieku polował,
łowił ryby, włóczył się po lasach, jeździł na nartach i podrywał dziewczyny.
Wiadomo, kocha się i szanuje obydwu, ale którego odwiedzałbyś chętniej?
Dawanie młodym do
czytania "Starego człowieka i morza" jest jak zmuszanie ich od
spotkania z tym pierwszym, żyjącym w swoim świecie. Nic więc dziwnego, że po
przeczytaniu swojego pierwszego w życiu opowiadania Hemingwaya stwierdzają, że
jest on zbyt oderwany od rzeczywistości i nie mają już ochoty do niego wracać.
Tymczasem, być może wyglądałoby to inaczej, gdyby pozwolić im poznać go
przeżywającego problemy podobne do ich własnych, szukającego odpowiedzi na
podobne pytania i tak jak oni, szukającego swojej ścieżki w życiu.
Owszem, nie
przeczytaliby wtedy wielkiego dzieła, jakim na pewno jest "Stary człowiek
i morze" już w gimnazjum. Dostaliby jednak za to Hemingwaya takiego,
jakiego byliby w stanie zrozumieć, i który rozumie ich życiowe wątpliwości. Być
może dzięki temu, widząc, że da się z nim normalnie pogadać, zaczęliby później,
w miarę dorastania, sięgać po następne
jego dzieła. Aż wreszcie, mając swoje lata, zabraliby się za "Starego
człowieka i morze".
Ale nie. Dajmy im
lekturę, która ich znudzi, znuży i całkowicie zniechęci do dalszych spotkań z pisarzem.
A potem płaczmy, że czytelnictwo w Polsce upada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz