- Kalliope, pomocy!
- Co się dzieje?
- Mam za dużo
inspiracji.
- To źle?
- No tak, wiem, że
Cię o nie prosiłem, ale tego jest po prostu zbyt wiele. Zupełnie nie wiem, za co
zabrać się najpierw, ciągle przychodzi mi do głowy coś nowego.
- To znaczy?
- Chciałbym napisać
coś o Hemingwayu, bo tydzień temu skończyłem czytać zbiór jego opowiadań, i
naprawdę, no, rewelacja. Tylko, że ciągle mam nowe pomysły! Pomyślałem, że
mógłbym napisać coś o moich snach, w których zawsze pojawiają się jakieś dziwne
góry, albo o tym Piotrku, wiesz, co go poznałem dwa lata temu na Przegibku.
Potem zaś przyszło mi do głowy, żeby zrobić jakieś opowiadanie o moim kolanie,
potem jeszcze o frankfurterkach, o herbacie, o moich dziwnych przygodach z
gimnazjum… Nie mówiąc już o wpisach na drugiego bloga, mam listę z chyba
trzydziestoma tematami, ale mógłbym dopisać pięć kolejnych. Z jednej strony
super, bo mam wrażenie, że mój mózg pracuje jak maszynka przerabiająca wszystko
dookoła na teksty, ale z drugiej czuję się tak, jakby te pomysły już zaczynały
mi ciążyć, bo nie wiem, od którego zacząć. Najchętniej pisałbym pięć tekstów
jednocześnie.
- Dobra, będę dziś
wieczorem, to jakoś to uporządkujemy. Masz tam jakąś dobrą herbatę?
- Pewnie, co powiesz
na Lapsanga?
- Kurde, wszystko,
tylko nie Lapsang! Przecież ta herbata capi boczkiem!
- To chyba mam
tam jeszcze jakiegoś Earl Greya.
- Ok, widzimy się
wieczorem.
I rozłączyła się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz